piątek, 28 lipca 2017

Off Air : Chester Bennington - cisza, która wrzeszczy


Znalezione obrazy dla zapytania chester bennington
fot. Wikipedia Commons

Szok, jaki wywołała śmierć Chestera Benningtona wśród fanów na całym świecie, wydaje się zupełnie uzasadniony. Teraz, po fakcie wszystko układa się w obrazek człowieka zagubionego w sytuacji w jakiej się znalazł, ale wcześniej? Niezwykle silna i wyrazista postać, która przeszła w swoim życiu dużo więcej niż zwyczajni ludzie. W momencie, gdy wydawało się, że pokonał wszystkie przeciwności i znalazł się na prostej pokazał nam coś zupełnie innego. Jego droga najzwyczajniej w świecie dobiegła końca. 

Poruszam ten temat, bo czuję, że muszę coś napisać. Jak pewnie wielu fanów, bo takim mogę się nazwać po 5-6 latach aktywnego śledzenia poczynań Linkin Park. Faktycznie, nie zaczynałem od "Hybrid Theory" i pewnie mam nieco inne doświadczenia z zespołem niż większość jego sympatyków, ale śmierć jej wokalisty uderzyła we mnie równie mocno. Wciąż ciężko przechodzi mi to przez myśli, ale gdy prześledzi się ostatnie dokonania LP i słowa Chestera, coraz łatwiej przychodzi zrozumieć, co się stało i jakie miało podłoże.

W sieci coraz częściej udostępniane są dwa spore wywiady, których muzyk udzielił Bild Musik oraz stacji 102.7 KIISFM. Pomijając filmy na YouTube z tytułem "CHESTER BENNINGTON LAST INTERVIEW", które są po prostu clickbaitem warto się wsłuchać w to co mówi. Obie rozmowy nie miały być raczej zdominowane przez temat jego życia i depresji, ale uwidocznił w nich sporo z tego, jak obecnie wygląda jego psychika. W pierwszym z nich opowiada o uczuciu odrzucenia kompletnie wszystkiego i wszystkich od siebie i wspomina, że w rozmowie z jego terapeutą przyznał nawet, że gdy ten zapytał go, czy nie chce już być żywą istotą odpowiedział, że to dokładnie stan, którego by chciał. W tym momencie Mike zaczyna się śmiać. Chester milczy chwilę i do niego dołącza, ale wygląda to jakby kolega z zespołu zauważył u przyjaciela to jak bardzo zatraca się w mówieniu o swoich problemach. Chwilę później wypowiada się długo o tym, jak ważną rolę w zespole odgrywa Bennington.
W drugim, samotnym wywiadzie wokalista mówi o tym stanie jeszcze więcej. Odnosi swoje uczucia do tekstów z albumu "One More Light", do których były inspiracją. Dla mnie jednak najważniejszym zdaniem w kontekście całości i wydarzeń z zeszłego tygodnia, jest to gdy mówi o przebywaniu samemu. Twierdzi, że nie może zbyt długo zostawać daleko od swoich znajomych, rodziny czy członków zespołu. To pokrywa się z okresem, w którym Chester popełnił samobójstwo. Zespół miał akurat przerwę w trasie, a Chester przebywał w swojej prywatnej rezydencji, odpoczywając. Dokładając do tego wpływ jaki miała na niego śmierć przyjaciela Chrisa Cornella (Nie chodzi mi juz nawet o to, że data jego śmierci to także rocznica urodzin członka Soundgarden, wszystko mi jedno czy ktoś to łączy czy nie. Bardziej chodzi mi o samą ich więź i to, jak Chester czuł się po tym wydarzeniu. To najprościej sprawdzić podczas wykonania "One More Light" w programie Jimmy'ego Kimmela, gdy zadedykowali ją zmarłemu muzykowi.) uzyskujemy pełny obraz człowieka, który nie daje sobie rady z odpędzaniem się od złych myśli.

Tym tekstem nie chcę nikogo obwiniać, czy rozliczać. Chcę tylko nakreślić obraz Chestera, takiego jakim był w ostatnich miesiącach. Bardzo dużo słuchałem nowego albumu, na którym podobne przesłania jak te wspomniane wcześniej w tekście można znaleźć bez wysiłku. Mi ta pomogła się odprężyć w wielu sytuacjach, pomyśleć o wielu sytuacjach na chłodno. I nie chodzi mi tu tylko o utwór "Heavy", który wszyscy już pewnie zdążyli zrozumieć i skrytykować. "Nobody Can Save Me", "Good Goodbye" z niezwykle wymowną sceną w teledysku czy utwór tytułowy będący podsumowaniem wszystkiego i niezwykłą balladą na temat utraty kogoś ważnego. Tego utworu słucham ostatnio najczęściej. Jest najpiękniejszy na całej płycie, jego tekst i lekkość jest niezwykły. Po śmierci Chestera dla mnie tę lekkość niestety utracił i stał się niemalże tak gorzki do wysłuchania jak do zaśpiewania dla wokalisty LP po śmierci Chrisa Cornella. Niezwykle szanowałem osobę, jak i talent Chestera. Wydaje mi się, że ocenianie go na podstawie tego, że miał kiedyś kłopoty z narkotykami i alkoholem zerojedynkowo nie jest w porządku. Bo gdy zagłębimy się nieco w jego problemy widać, że pochłonęło go coś zupełnie innego. Depresja to potężna choroba, która pochłonęła miliony ludzi na całym świecie, wiele także ze świata muzycznego. Nie każdy umie sobie z nią poradzić, a Chester wydaje się być osobą, która niestety tę być może najważniejszą walkę w życiu przegrała. Zostanie jednak zapamiętany jako legenda, zwłaszcza poprzez to, co reprezentował własną twórczością. I tak silnego jak podczas przedstawiania jej na żywo chciałbym go zapamiętać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz