czwartek, 17 sierpnia 2017

Subiektywniej się nie da : Coldplay "Kaleidoscope EP"

Coldplay to w tym momencie jedna z największych światowych marek w muzyce, co sprawia że z każdym ich wydawnictwem należy się liczyć. Nawet mniejszymi, do których zaliczymy nową EP-kę zespołu - "Kaleidoscope". Ten rodzaj publikacji kieruje nas raczej ku myśleniu, że grupa chce się oddać jakimś eksperymentom i wypróbować nowe rozwiązania w swoich kompozycjach. Chris Martin starał się jednak przekonać fanów, że to tylko odrzuty pozostałe z sesji nagraniowych do albumu "A Head Full Of Dreams". Po kilkunastu przesłuchaniach całości nadal nie mogę mu uwierzyć.

(fot. coldplay.com)

Tracklista :
1. All I Can Think About Is You
2. Miracles (Something Special)
3. A L I E N S
4. Something Just Like This (Tokyo Remix)
5. Hypnotised (EP Mix)


Pierwszym, co przychodzi na myśl po wysłuchaniu każdego z utworów znajdujących się na EP-ce to stwierdzenie, że zupełnie do siebie nie pasują. Fani zaczęli już nawet przypisywać je do dyskografii Coldplay. To nawet dobry pomysł, żeby opisać je w recenzji. Pierwszy z nich - "All I Can Think About Is You" przypomina mi nieco "A Rush Of Blood To the Head" z domieszką "X&Y". Kapitalnie zbudowane jest tu napięcie, a dodatkowo samo brzmienie basu z początku piosenki doskonale do niej pasuje. To dla mnie zdecydowany kandydat do najlepszej z 5 kompozycji zamieszczonych na "Kaleidoscope EP". Drugi nadchodzi zgodnie z kolejnością. "Miracles (Someone Special)" to z pewnością popularny wybór wśród sympatyków grupy, ale ja muszę przyznać im rację. Ma świetny tekst opowiadający o marzeniach, byciu "kimś wyjątkowym" w swoim życiu, a do tego świetnie łączy to z niezwykle budującym brzmieniem - zarówno w partii zespołu, jak i współpracujących przy powstawaniu kawałka skrzypka Davide Rossiego oraz rapera Big Seana. Tu chyba najbardziej udziela się "Viva La Vida".

Znalezione obrazy dla zapytania coldplay kaleidoscope ep 
(Rolling Stone)

Przy kolejnym utworze mam najwięcej problemów z dobraniem odpowiedniego albumu z przeszłości zespołu. "A L I E N S" wyląduje chyba jednak przy szufladzie z wspominanym już "X&Y. Choć przy tym nagraniu ciężko skupić się na warstwie muzycznej, gdy Chris Martin wyśpiewuje słowa o wielkiej wadze w kontekście problemu migracyjnego, ukrytego niezwykle sprawnie za pomocą porównania do przygód obcych. Mocno działa to na wyobraźnię i być może dlatego sprawia, że dla mnie samo brzmienie utworu wyjątkowo szczególne się nie wydaje. Jako czwarta na tej mini-płycie widnieje kolaboracja z The Chainsmokers, chyba najbardziej znana spośród wszystkich zamieszczonych na niej utworów - "Something Just Like This". Z komercyjnym powodzeniem mógłby zająć miejsce na ostatniej propozycji "zimnogrających". Co ciekawe występuje tu w remixie dodającym jej elementy z wykonania jej w Tokyo podczas światowej trasy Coldplay, co jak dla mnie dodaje temu utworowi praktycznie dwa razy tyle, co uzyskujemy w studyjnej wersji. Na żywo jest skoczny, bombastyczny, ale raczej w dobrym tego słowa znaczeniu. Ujmuje sobie sztuczności i nie dusi się już tak, jak na albumie duetu amerykańskich DJ-ów.

Znalezione obrazy dla zapytania coldplay kaleidoscope ep 
(NME.com)

Na sam koniec zostaje jeszcze ballada "Hypnotised" świetnie i bardzo wzruszająco łącząca cukierkowość "Ghost Stories" z spokojnym i ckliwym pianinem rodem z "Parachutes".
Cała EP-ka została wykonana w sposób pasujący do podobnych wydawnictw - sporo eksperymentów, które moim zdaniem mogłyby spokojnie zamienić się miejscami z niektórymi kompozycjami z "A Head Full Of Dreams". Skoro to są odrzuty to trzeba przyznać, że wyszły im zupełnie odmiennie niż w przypadku albumu "Ghost Stories", gdzie wyraźnie czuć różnicę pomiędzy b-side'ami, a utworami, które finalnie weszły w skład całego albumu. Osobiście bardziej niż "Kaleidoscope EP" nie mogę się doczekać nowego koncertowego albumu grupy, który nieoficjalnie zapowiedziany został przez zespół na listopad tego roku. Co nie oznacza, że nie będę do tych kompozycji wracał. Tylko właśnie - bardziej do poszczególnych nagrań, niż całości.

Subiektywniej się nie da : Everything Everything "A Fever Dream"

Everything Everything to brytyjski kwartet, który jest dla mnie jednym z bardziej kreatywnych i ciekawych projektów w muzyce. Od debiutu "Man Alive" na każdym krążku próbują coś zmienić, wyszukać czasem nawet detali, które sprawiają że ich brzmienie jest wyjątkowe. "A Fever Dream" to ich czwarte dzieło, na którym dokładają kolejne elementy do swojego bogatego repertuaru. 

A Fever Dream - Everything Everything 
(fot. empik.com)
Tracklista :
1. Night of the Long Knives
2. Can't Do
3. Desire
4. Big Game
5. Good Shot, Good Soldier
6. Run the Numbers
7. Put Me Together
8. A Fever Dream
9. Ivory Tower
10. New Deep
11. White Whale

Jak zapowiadali, tak zrobili. Nagrali album składający się z 11 kawałków będących ich odpowiedzią na brexit. Koncepcja ciekawa, warstwa muzyczna z pewnością nie mniej interesująca, zwłaszcza jeśli idzie o muzyczne eksperymenty. Najbardziej odznaczają się w najlepszym według mnie utworze całej układanki - tytułowym, prawie 6-minutowym elektronicznym arcydziele. Chóralne głosy słyszalne we fragmentach tego cuda przywołują anielskie orszaki rodem z kościelnych chorałów i świetnie odnoszą się przy tym wszystkim do całości utworu, dodając mu sporo złożoności. Pianino na początku, łącząc się z wcześniej wymienianą elektroniką i tymi głosami, fantastycznie oddają klimat piosenki. Dodając do tego także genialne wprowadzenie zapewnione przez krótki, ale ckliwy i lekki "Put Me Together" uzyskujemy niezwykły moment uniesienia dla słuchacza. 

Znalezione obrazy dla zapytania a fever dream 
(fot. DIY Magazine)

To dla mnie zupełna nowość, bo o ile z ambitnymi treściami i nie do końca typowymi dla uprawianego gatunku dziełami u Everything Everything się spotykałem, to królowała tu jednak przebojowość i szybkość przekazu. To pierwsze odnajdziemy na pewno w singlowym "Desire", który dla mnie mógłby zostać utworem o najbardziej pozytywnie nastrajającym brzmieniu tego lata oraz "Run The Numbers", który ma niezwykle chwytliwy refren, który niemalże wybucha słuchaczowi w uszach, jak i w reszcie uwidocznioną sporą głębię w niemalże każdym dźwięku gitary. Drugi element, czyli szybsze tempo i dynamikę znajdziemy w drugim z reprezentujących wydawnictwo dla radia "Can't Do". Gdyby nie mocny rytm klawiszowy, za którym na poprzednich albumach panowie jakoś specjalnie nie przepadali, powiedziałbym, że to idealny przykład typowego utworu dla tej grupy. Płyta przyśpiesza jeszcze pod numerem 9, gdy po zamyśleniu związanym z dwoma pierwszymi opisywanymi przeze mnie tu nagraniami następuje wyjątkowo trafne ze swoim tekstem "Ivory Tower". 

Znalezione obrazy dla zapytania a fever dream everything 
(fot. Nothern Transmissions)

Reszta utworów utrzymuje poziom pozostałych, chociaż odnajduję w nich niewielkie niedociągnięcia - gdzieniegdzie trochę przesady w kombinowaniu czy moment wyciszenia, gdzie nadawałoby się wcisnąć nieco żywszych rytmów. I tak dla zespołu jestem pełen podziwu i zadowolenia, że nie rezygnują ze swoich pomysłów i wciąż rozwijają i tak świetne już brzmienie. Fajnie tak trwać przy nich, podczas gdy niektórych nudziło już to co prezentowali na "Arc". Dla mnie Everything Everything nigdy nie był nudny, a raczej przeciwnie - zawsze wyglądał na inny, zaciekawiający kwartet. Przy "A Fever Dream" ta sytuacja w ogóle nie ulega zmianie.